Trish
Około dwudziestej leżałam już w łóżku na plecach z rękoma ułożonymi pod głową. Od dwóch ostatnich godzin dużo myślałam, głównie o Christianie i słowach Ryana. Nie miałam mu ich za złe, ponieważ wiedziałam, że powiedział prawdę. Jedyne do czego a raczej kogo czułam żal to Christian. Miałam sobie za złe to w jaki sposób go odebrałam i o to, że nabiłam mu sińca na twarzy. Jak mogłam być tak niedomyślna? Westchnęłam ciężko i zmieniłam pozycję, kładąc się na boku. Muszę wymyślić jakiś sposób na przeproszenie Christiana.
~ wtorek ~
Wstałam z łóżka tylko jak zadzwonił budzik, ogarnęłam się i zjadłam śniadanie złożone z chleba z serem białym i pomidorem oraz soku porzeczkowego. Nie minęło 15 minut od mojej pobudki i już byłam na ulicy, prowadzącej do oddalonego o kilometr spożywczego. Drogę do sklepu przebiegłam w miarę szybkim truchtem, by nie marnować czasu. Weszłam do całkiem dużego budynku i podeszłam do najbliższej półki, na której znajdowały się napoje. Wzięłam wodę mineralną, sok pomarańczowy, sok jabłkowy i ruszyłam do następnej alejki. Tutaj leżały owoce i warzywa, więc zabrałam kilka jabłek, kiść winogron oraz kupę innych roślinek.
~ po wykładzie z chemii ~
- Po co ci taka wielka torba? - spytała zmieszana Annie.
- Do noszenia potrzebnych przedmiotów - odparłam prosto.
- ... wszystko czego potrzebujesz na wykłady to notes, długopis, śniadanie i butelka wody.
- No widzisz - spojrzałam na nią przepraszająco - Muszę coś załatwić. Spotkamy się za pół godziny przed naszym akademikiem, zgarnij Rose!
- Z-zaraz, a co z wykładem?! - spytała oburzona rudowłosa.
- Na dzisiaj to tyle! - nie słuchałam dalszych wykrzyknień dziewczyny, ponieważ już biegłam w kierunku sali, w której sor Kowalski właśnie kończył zajęcia. Zatrzymałam się przy drzwiach i zaczekałam aż otworzyły się i na korytarz wyszła spora grupa ludzi. Bez większego trudu wypatrzyłam w tłumie znużonego Christiana z niebieskawym siniakiem na kości policzkowej. Gdy tylko mnie zobaczył próbował zbiec w inną stronę, ale nie zdążył zrobić nawet kroku, a już stałam przy nim.
- Christian...-
- Mieliśmy już nie gadać - uciął brunet, patrząc w ścianę za mną.
Po spojrzeniu w jego wrogie oczy, na chwilę jakby opadłam z sił, ale po dostarczeniu organizmu świeżej porcji tlenu dostałam nagłego zastrzyku pewności siebie.
- Słuchaj - zaczęłam niepewnie - Wiem, że początek naszej znajomości nie był... - wykonałam okrężny ruch ręką, szukając słowa - zbyt kolorowy, no jak już to fioletowy... a może niebieski..? Dobra, nieważne, chcę po prostu byś wiedział, że wydajesz się spoko gościem i dlatego miałam zamiar się z tobą zaprzyjaźnić. To, że nie zauważyłam twoich intencji to straszne wtopa z mojej strony, ale... - znów się zacięłam - Przyjdź, proszę za pół godziny przed mój akademik. Tam opowiem ci wszystko ze szczegółami.
I tak jak to było w przypadku Annie, zostawiając chłopaka za sobą, poszłam w swoją stronę: na poszukiwanie Ryana.
~ wtorek ~
Wstałam z łóżka tylko jak zadzwonił budzik, ogarnęłam się i zjadłam śniadanie złożone z chleba z serem białym i pomidorem oraz soku porzeczkowego. Nie minęło 15 minut od mojej pobudki i już byłam na ulicy, prowadzącej do oddalonego o kilometr spożywczego. Drogę do sklepu przebiegłam w miarę szybkim truchtem, by nie marnować czasu. Weszłam do całkiem dużego budynku i podeszłam do najbliższej półki, na której znajdowały się napoje. Wzięłam wodę mineralną, sok pomarańczowy, sok jabłkowy i ruszyłam do następnej alejki. Tutaj leżały owoce i warzywa, więc zabrałam kilka jabłek, kiść winogron oraz kupę innych roślinek.
~ po wykładzie z chemii ~
- Po co ci taka wielka torba? - spytała zmieszana Annie.
- Do noszenia potrzebnych przedmiotów - odparłam prosto.
- ... wszystko czego potrzebujesz na wykłady to notes, długopis, śniadanie i butelka wody.
- No widzisz - spojrzałam na nią przepraszająco - Muszę coś załatwić. Spotkamy się za pół godziny przed naszym akademikiem, zgarnij Rose!
- Z-zaraz, a co z wykładem?! - spytała oburzona rudowłosa.
- Na dzisiaj to tyle! - nie słuchałam dalszych wykrzyknień dziewczyny, ponieważ już biegłam w kierunku sali, w której sor Kowalski właśnie kończył zajęcia. Zatrzymałam się przy drzwiach i zaczekałam aż otworzyły się i na korytarz wyszła spora grupa ludzi. Bez większego trudu wypatrzyłam w tłumie znużonego Christiana z niebieskawym siniakiem na kości policzkowej. Gdy tylko mnie zobaczył próbował zbiec w inną stronę, ale nie zdążył zrobić nawet kroku, a już stałam przy nim.
- Christian...-
- Mieliśmy już nie gadać - uciął brunet, patrząc w ścianę za mną.
Po spojrzeniu w jego wrogie oczy, na chwilę jakby opadłam z sił, ale po dostarczeniu organizmu świeżej porcji tlenu dostałam nagłego zastrzyku pewności siebie.
- Słuchaj - zaczęłam niepewnie - Wiem, że początek naszej znajomości nie był... - wykonałam okrężny ruch ręką, szukając słowa - zbyt kolorowy, no jak już to fioletowy... a może niebieski..? Dobra, nieważne, chcę po prostu byś wiedział, że wydajesz się spoko gościem i dlatego miałam zamiar się z tobą zaprzyjaźnić. To, że nie zauważyłam twoich intencji to straszne wtopa z mojej strony, ale... - znów się zacięłam - Przyjdź, proszę za pół godziny przed mój akademik. Tam opowiem ci wszystko ze szczegółami.
I tak jak to było w przypadku Annie, zostawiając chłopaka za sobą, poszłam w swoją stronę: na poszukiwanie Ryana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz