środa, 9 marca 2016

Obrońca Praw Kobiet - Annie

Annie

Herbatka, gazetka, laptopek... scyzoryk? Spokój, cisza no i w ogóle... Życie jak w Madrycie.
- ON CHCIAŁ MNIE ZGWAŁCIĆ! - Trish brutalnie przerwała nasz wieczorny relaks.
- ... - popatrzyłam na nią zdziwiona, Ryan również wydawał się skołowany, a co do Rose... ta miała słuchawki na uszach. - C-co się stało?
- GŁUCHA?! Mamy gwałciciela w akademiku! - panikowała, a ja paczałam na nią jak na chorą.
- A ty przypadkiem z nim z własnej woli nie miałaś... - powiedziałam cicho.
- CO!? Skąd ci to przyszło do głowy!? - darła ryja.
- Ano bo my z Rose konwersowałyśmy i... - wymamrotałam.
- ... co? Nieważne! Musimy go wypierdolić z pokoju! - krzyknęła.
- Ty musisz - odezwała się nagle wszystko wiedząca Rose.
- A-ale!
- Oj, no dobra chodź! - oznajmiłam wyciągając blondynkę siłą z pokoju. - Gdzie on jest? - zaczęłam rozglądać się po pokoju.
- T-tam!
- Ooo... - ujrzałam chłopaka siedzącego na ziemi chwytającego się za głowę. - Wypierdalaj, zboczeńcu - splotłam ręce na klatce piersiowej.
- ... - ten tylko zlustrował mnie wzrokiem, po czym powiedział - O co ci chodzi dziewczyno!? - odburknął, patrząc na Trish, która stała za moimi plecami i milczała ze wzrokiem mordercy skierowanym w stronę bruneta.
- O co tobie chodzi? Przyszedłeś tu po to żeby ją zaliczyć!? - zapytałam prosto z mostu.
- W sumie to tak, ale... - wymamrotał, drapiąc się po głowie. - A ty co, jej adwokat?
- Nie, kurwa, psychiatra! Najwyraźniej źle Cię zrozumiała... albo ty ją - westchnełam zażenowania sytuacją. - Proponuje się pogodzić! - uśmiechnęłam się.
- Nie - stwierdziła blondynka.
- Ani mi się śni - wymamrotał chłopak.
- No to ktośkogonieznam opuść pokój, a ty Trish się uspokój - powiedziałam.
-  Jestem Christian Ashwort... - wymamrotał patrząc w sufit.
-  Annie Shelley, miło mi... - westchnęłam lekko podirytowana sytuacją, po czym udałam się do mojego pokoju. Chłopak wyszedł, a Blondynka się uspokoiła.
Oby nigdy więcej nie musieli na siebie patrzeć... - myślałam wchodząc do mojego pokoju.
Chwilę potem miałam już dwójkę gości w pokoju.
- Annie, pograjmy jutro w kosza - zaproponowała Trish.
- Hmm, jasne czemu by nie... -  uśmiechnęłam się, popijając herbatkę w towarzystwie dwóch nowych koleżanek i współlokatora.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz