piątek, 11 marca 2016

Koszy łączy ludzi. Naprawdę - Annie

Annie


Po wykładach udałam się z Trish do akademika. Razem z blondynką poszłyśmy do pokoi, aby się przebrać. Założyłam na siebie krótkie, dżinsowe spodenki i bluzkę na ramiączkach oraz narzuciłam na to bolerko, ponieważ było ciepło, ale w każdym momencie mogło się ochłodzić. Związałam włosy w wysoką kitkę, wypuszczając kilka kosmków oraz grzywkę. Wychodząc z pokoju, wzięłam jeszcze torebkę. Trish już na mnie czekała. Po krótkim czasie byłyśmy już na miejscu. Dziewczyna wyciągnęła piłkę po czym zaczęłyśmy rzucać, kozłować, no ogólnie się rozgrzewać. Po jakichś piętnastu minutach gry, ktoś krzyknął mi do ucha:
- Siema! - krzyknął, a ja odskoczyłam i odwróciłam się - Widzę, że nasza blondwłosa znajoma przyprowadziła równie śliczną koleżankę - oznajmił, a ja popatrzyłam na niego zdezorientowana.
- Znasz go? - zapytałam, podnosząc brew.
- T-taaak… znaczy w sumie to nie - stwierdziła, drapiąc się po głowie.
- To tak czy nie? - spytałam podejrzliwie. 
- N-no… 
- Dobra, Leon, daj spokój… - westchnął… brunet? Chwila, skąd on się tu… dobra, nieważne.
- No weź, Allen, chcecie z nami zagrać? - wyszczerzył się blondyn (ten, który krzyknął mi do ucha).
- Niech będzie - splotła ręce na klatce piersiowej dziewczyna, a ja głęboko westchnęłam.
No więc kilka minut później zaczęliśmy grę. Na początku Trish protestowała przeciwko składom dziewczyny na chłopaków, no i skończyło się na tym, że jestem w teamie z blondynem. W sumie mnie to tam jedno, ważne, że moja kompanka jest zadowolona. Chyba.
~ 20 minut później ~ 

- Nigdy, kurwa, więcej nie gram z wami w kosza, frajerzy! - oznajmiłam, zataczając się ze zmęczenia, prawie się przewracając.
- Oj, oj, dziewczyno, uważaj, bo zaraz zaryjesz głową o parkiet! - zarechotał blondyn, podtrzymując mnie od tyłu.
- Jak, jak wy tak szybko i… i dużo biegacie!? - zapytałam, prawie wypluwając płuca.
- Ano, jakoś tak… - uśmiechnął się, a ja to odwzajemniłam.
Chwilę potem poszłam usiąść na ławkę, napić się wody. Zauważyłam Trish rozmawiającą o czymś z tym brunetem. Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech, ponieważ 5 minut temu, blondynka wleciała w tors chłopaka próbując dogonić osobę przy piłce. 
- Może Allen dzisiaj coś wyrwie… - zarechotał stojący za mną chłopak.
- Może… - wyszczerzyłam się.
- Może mi też się uda… - wymamrotał blondyn, łapiąc mnie za ramię.
- Żebyś przez przypadek zaraz nie wąchał kwiatków od spodu - uśmiechnęłam się ironicznie.
- Jest i taka możliwość - rozłożył ręce - A jak ci na imię? - spojrzał na mnie kątem oka.
- Annie, Annie Shelley… - westchnęłam, biorąc łyk wody.
- Leon Broadband  - powiedział, a ja spojrzałam na niego z lekka ciekawością, po czym z mojego zasięgu wzroku znikła Trish.
- Gdzie ona jest? - zapytałam skołowana.
Leon tylko się zaśmiał, a ja spojrzałam na niego podejrzliwie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz