środa, 9 marca 2016

Niespodziewane spotkanie - Trish

Trish

Jak Annie może być taka spokojna? Czy tylko mnie zżerają nerwy? Rozglądając się po sali ustaliłam odpowiedź: tak. Aaaaa, dlaczego zawsze muszę mieć taką spinę? Łapiąc się za głowę, patrzyłam, jak na salę wchodzi jakiś zgred z długą brodą, ubrany w jakieś worki na śmieci i szalik we wzroki w niepokojąco wyglądające listki.
- Witajcie, drogie dzieci - dzieci? Przecież my już jesteśmy dorośli - Dzieci Matki Ziemi! - acha, okej.
- Dzisiaj, w tym niepowtarzalnym, jedynym w swoim rodzaju momencie, zaczynamy pierwsze zajęcia z psychologii w tym roku! - nie wiem jakim cudem zdania przez niego wypowiadane kończą się wykrzyknikiem skoro cały czas szepcze - Dla niektórych to dopiero początek jego przygody na uniwersytecie imienia Charpidesa i to ich witam ze szczególną serdecznością.
Tak wyglądał początek naszego wykładu z profesorem Travisem Kowalskim. Zapowiada się ciekawie, no nie powiem.

~ dwie godziny później ~

Wykłady, póki co, były świetne. Dobrze poprowadzone, odpowiedniej długości i ciekawe. Na drugim wykładzie o komórkach stwierdziłam, iż warto by przejrzeć ludzi na wykładzie. Większość z nich to chyba spoko ziomy, byli skupieni i nie wyglądali zbyt zarozumiale. Paru z nich widziałam już na rozpoczęciu, ale tylko jedna twarz naprawdę mnie zainteresowała. To ten cichy chłopak z boiska.

~ koniec wykładów ~

Chyba zaprzyjaźniłam się z Annie. Dziewczyna jest całkiem miła, zabawna i ma podobne zainteresowania; przez połowę ostatniego wykładu szukałyśmy dobrych dup.
Nie powiedziałam jej nic o tajemniczym brunecie, lecz ona i tak zdawała się domyślać na kogo tak ciągle spoglądam. Zaczynałam żałować, iż nie zostałam wtedy na tym boisku. Może zdołałabym z nim przez chwilkę porozmawiać?
Nieświadomie przygryzłam dolną wargę i rozkminiając nad istotą życia społecznego wpadłam na czyjeś plecy. Prawie grzmotnęłam o płytki, ale w ostatnim momencie cudownie odzyskałam równowagę.
- Sory, zamyśliłam się.
Gdy podniosłam wzrok zobaczyłam poznanego na apelu, Christiana.
- O, cześć - palnęłam.
- Hej - zaszczycił mnie wyszczerzem - Dobrze, że akurat na siebie wpadliśmy - dosłownie - bo myślałem o ty, by się dzisiaj spotkać. Co ty na to? - mrugnął. Znowu. Stary, wybierz się do okulisty!
- Super!
- To... u mnie czy u ciebie?
To dopiero jest trudne pytanie. Odpłynęłam na sekundę, by uwzględnić wszelkie za i przeciw
- Myślę, że lepiej będzie u mnie. Powinno być więcej prywatności niż męskim akademiku - w końcu gdyby on zaprosiłby do siebie dziewczynę, to jak by to wyglądało? - Siostrzeństwo ΔΣΦ, pokój numer 24. Widzimy się o osiemnastej! -  krzyknęłam, po czym w pośpiechu ruszyłam w swoją stronę, by odnaleźć Rose i poinformować ją o zaistniałej sytuacji i skoczyć do monopolowego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz