Rose
Kiedy Trish wróciła z porannego joggingu, ja siedziałam przed notatkami z fizyki i jadłam ciemny chlebek. Mi by się nie chciało tak z rana biegać. Właściwie, to mi się nigdy nie chce biegać. Taką mam naturę.
Po skończonym śniadaniu bardzo kreatywnie spędzałam czas, mianowicie leżałam brzuchem na łóżku i grałam w Stack. Trish przez około pół godziny siedziała w łazience, więc zaczęłam się zastanawiać czy się nie utopiła. W końcu jednak wyszła z mokrymi włosami i suszyła przez następne pół godziny.
Gdy przestała, wlepiła we mnie paczały.
- Może wyjdziemy gdzieś dzisiaj? - spytała ciepłym głosem.
- E... nie chce mi się -odpowiedziałam zgodnie z prawdą, ziewając głośno.
- Oj, no weź. Jesteś niedotleniona, potrzebujesz spaceru!
Spojrzałam na nią powątpiewaniem, jednak znając ją, nawet gdybym odmówiła pierdyliard razy, to i tak nie nie przestałaby mnie truć.
- Okay - przewróciłam oczami, a blondynka wyskoczyła z krzesła - Tylko się przebiorę.
Trish uśmiechnęła się od ucha do ucha, po czym popędziła mnie do łazienki.
~ le time skip ~
- Co oni tutaj robią? - spytałam skołowana, gdy zobaczyłam jak Trish macha do stojących przy bramie Christiana, Allena i Annie.
- Zaprosiłam ich - odrzekła jak gdyby nigdy nic - Gdzie jest Ryan? - zapytała rudowłosą, a ona zmarszczyła w odpowiedzi czoło.
- Był... zajęty - uśmiechała się, ale był to uśmiech inny niż zazwyczaj, jakby... zaniepokojony?
Moja współlokatorka również to zauważyła, lecz obie to przemilczałyśmy.
- O, i tak wam tylko mówię, że na szesnastą umówiłam się z Leonem, więc pożegnam was wtedy - dodała po chwili milczenia Annie.
- Czyżby ktoś się w nim zadurzył~? - spytała śpiewnym głosem Trish, a owa zadurzona spojrzała na nią z politowaniem.
- No, chyba nie - westchnęła - A tak w ogóle, to co robimy?
- Na koncert! - wykrzyczała wyskakująca znikąd brunetka.
- A pani to kto? - zapytałam z nieufnością.
- Alex Collins, studiuję medycynę, ale to nieważne. Ważne jest to, że ZA NIECAŁY KWADRANS KONCERT, WIĘC WSIADAĆ DO AUTA, BO SIĘ SPÓŹNIMY!
~ 15:27 ~
Wyszłam z sali koncertowej z oczami szeroko otwartymi z podziwu i szklanymi ze wzruszenia.
- Mogliby trochę ściszyć - zagrymasiła Trish, na co ja natychmiast zaprzeczyłam.
- Nie. Było idealnie.
Z początku byłam do tego sceptycznie nastawiona do tego całego koncertu i oczywiście do nieznajomej mi Alex, ale, o mój marny żywocie, to było chyba najpiękniejsze, co w życiu słyszałam. Co dokładnie?
Przyjechaliśmy do jakiejś podrzędnej knajpy, w ciągu dnia niemal pustej oraz weszliśmy do środka. W mini vanie porozmawiałam z Alex, która tak jak ja jest wielką fanką rocka i metalu. I oto w tym zapuszczonym pubie wystąpił utworzony w garażu zespół i powalił mnie na kolana zajebistymi coverami zajebistych piosenek. Teraz mogę umrzeć, wiedząc, że niczego nie straciłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz