wtorek, 29 marca 2016

Nawrócenie - Rose

Rose

Pierwszy raz w życiu tak się uśmiałam. Kamil - Degenerat - jest jednym z najzajebistrzych ludzi jakich spotkałam. I w dodatku to prawdziwy wzór do naśladowania. Nigdy nie widziałam, by ktoś tak dobrze grał w Lol'a.
Z błogim westchnięciem rozejrzałam się po pokoju, do którego dopiero weszłam. Blondyny nigdzie nie było,  za to na jej biurku leżała kartka z zapisanym czerwonym piskiem napisem: "Będę około 22". Uniosłam brew do góry, zastanawiając się, co może robić do tak późnej pory.
Siadłszy na łóżku, położyłam laptopa na kolanach i zagrałam jednego rankeda. Szło mi żałośnie w porównaniu z tym co przedstawił dzisiaj Kamil, w dodatku miałam całkowity noob team, więc po naszej wybitnej przegranej z konsternacją wyłączyłam komputer.
Kurde. W tamtym momencie uświadomiłam jak pusto zrobiło się w pokoju bez Trish i kolegów ze Skype'a.
Co ja mam ze sobą zrobić? - pomyślałam, gdy dopadła mnie nuda. Nie będę grać w grę, bo się pogrążę, a uczyć się nie chcę.
W końcu ruszyłam dupę z łóżka oraz wyszłam na korytarz. Z pokoju 32 wyszła akurat jakaś lasia w dżinsowych gaciach i białym topie odkrywającym płaski, wręcz wklęsły brzuch i truskawkowych włosach. Nie widziałam jej twarzy, jednak podejrzewam, iż znajduję się na niej szpachla make-up'u i innego gówna. Szła, machając (tak machając, nie kołysząc) biodrami, biorąc ogromne kroki, jakby chodziła po wybiegu. Na dalsze obserwacje nie miałam czasu, ponieważ dziewczyna zniknęła na schodach.
Przeszłam kilka kroków i zapukałam do pokoju 23. Nikt się nie odezwał, toteż, jak przecież zrobiłby każdy, wbiłam do środka.
- O ŻESZ, MAĆKU ATEISTO! -zawołałam na widok siedzącego pod ścianą Ryana ze scyzorykiem wymierzonym w oko - Nie rób tego, jeszcze tyle wspaniałych rzeczy możesz zobaczyć!
Po czym rzuciłam się nań, by uratować jego czarny żywot. Wyrwałam mu narzędzie z ręki i rzuciłam w najdalszy kąt pokoju.
- ... Możesz mi powiedzieć co robisz? - zapytał sucho chłopak.
- Jak to co? - warknęłam z oburzeniem - Ratuję cię przed własną głupotą!
- Twoją własną? - uśmiechnął się kąśliwie.
- Na co dzień nie widuję ludzi próbujących wydłubać sobie oczy! - krzyknęłam dobitnie, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Że co..? - pierwszy raz usłyszałam zdziwionego Ryana. Brzmiało to dość ciekawie, no nie powiem - Ty myślałaś, że chcę sobie wydłubać oczy?
Na dźwięk jego zimnego głosu przeszły mnie ciarki po plecach, lecz po chwili ciężkiej ciszy dobiegł mnie jeszcze gorszy odgłos.
- Nie, no, nie wierzę! - wybuchnął śmiechem blondyn - Ta frajerka myślała, że chcę oko stracić!
Chłopak chwycił się za brzuch i wydawał się niemal dusić tym swoim perfidnym śmiechem, przez co miałam ochotę rzucić fochem.
- Nieśmieszne.
Na to słowo pokój zalała kolejna fala niepohamowanego rechotu.
Po pewnym czasie Ryan zdawał się ochłonąć i mruknął coś pod nosem o robaku na scyzoryku.
- Za tę akcję jesteś mi coś dłużna - spojrzał na mnie lodowato - A jako, że słyszałem o twoich ateistycznych poglądach, możesz spróbować się nawrócić - ten gość jest straszny.
Czując zimny wzrok chłopaka, przytaknęłam, przełykając głośno ślinę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz