Rose
Około godzinę temu ta... jak jej tam… Trish wleciała do pokoju jak jakiś chory pojeb i zaczęła pierdolić o jakiejś sekcie oraz demonach, które opętały cały akademik, a ja kulturalnie miałam ją w dupie.
Po półgodzinie w końcu zamknęła ryja, zwinęła się w kłębek i zaczęła mamrotać coś o szatanach.
Ja natomiast wróciłam do użalania się nad sobą. Spotkało mnie najgorsze zło. Zostawiłam mojego ukochanego w domu. Leży tam teraz sam i gnije z samotności. Tak bardzo tęsknię za jego dotykiem… za tym jak leżał mi na kolanach… Za jedynym w swoim rodzaju ASUS F555LJ.
Ej. Może tamta blondyna ma laptopa?
- Ty. Masz laptopa? - spytałam bezceremonialnie.
- C-c-c-c-c-c-c-co m-m-m-m-m-maaaaam? - odpowiedziała drżącym głosem.
- Laptopa. To takie pudełko, bez którego nie da się żyć.
- … Chyba nie mam.
W tym momencie cały mój dotychczasowy świat legł w gruzach. Odebrano mi ostatnią nadzieję. Jutro obudzę się martwa.
A tak poza tym… co za NORMALNA osoba nie ma laptopa? W jakim wszechświecie ja żyję?
Nie mając większego wyboru wywlokłam się z łóżka i odliczając czas do końca moich dni wyszłam na korytarz.
Zapytacie… dlaczego? Przecie miałam się pogrążać w depresji i smutku. A jednak! Wzięłam los we własne ręce i zaczęłam… chodzić po pokojach oraz wypytywać ludzi o to czy mają laptopy. No więc w pokoju pierwszym nikogo nie było. W pokoju drugim nikt nie chciał mnie wpuścić (mieszkanko nuuumer… 32? Nie wiem dlaczego, ale czułam od tego pokoju alkohol), co do pokoju numer trzeciego… czyli pokoju sąsiadującego z naszym… otworzył mi go w miarę wysoki chłopak.
- Masz laptopa? - zapytałam prosto z mostu.
- A po co ci? - odpowiedział pytaniem, delikatnie się uśmiechając spod grzywki.
- Bo chcę - wytrzeszczyłam oczy.
- A masz jakiś dywanik do rytuałów satanistycznych? - oznajmił szczerząc się nadal.
- … chcesz dokonać wymiany? - podniosłam brew.
- A ty nie? - chichotał.
- Okey, ale… nie mam dywanika.
- To wypierdalaj. - zamknął drzwi przed nosem.
- To wypierdalaj. - zamknął drzwi przed nosem.
Mój waleczny wyraz twarzy zmienił się w odwróconą smutną podkowę. Stałam tak pod drzwiami jakieś dwie minuty, po czym wróciłam zrezygnowana do pokoju
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz