piątek, 3 czerwca 2016

Wóz - Rose

Kiedy Trish skończyła swój monolog i mogłam spokojnie udać się do snu... no i w ogóle leżałam w łóżku... nie mogłam usnąć. W sumie na jedno wyjdzie, bo jutro niedziela, ale mimo wszystko nie spodobało mi się to. Do głowy przychodzą mi różne dziwne rzeczy oraz pomysły, a kiedy rano o sobie o nich przypominam, czuję się nieswojo z tym, iż mój mózg jest w stanie dojść do takich wniosków i kalkulacji. Z tego też powodu, aby uniknąć niepożądanych myśli wybrałam się późnym wieczorem na spacer. Było już trochę ciemno, więc dla pewności... Obudziłam Trish oraz rozkazałam dziewczynie, iść ze mną.
- Rose, za piętnaście minut pierwsza w nocy - przetarła oczy moja współlokatorka.
- To nie chcesz ze mną iść? - zapytałam, próbując wziąć blondynkę na litość.
- Jak muszę to pójdę, czemu nie... - zięwnęła.
Więc kultularnie założyłyśmy sweterki i wybyłyśmy z akademika. Przez chwilę myślałam, że mogą nas z powrotem nie wpuścić, ale 3/4 studentek wraca do siostrzeństwa po północy nawet kilka razy w tygodniu, więc moje obawy zostały rozwiane.
Przeszłyśmy przez drzwi akademika i ruszyłyśmy przed siebie. Blonynka szła pewnie, przy okazji patrząc w niebo.
- Na co się patrzysz? - zapytałam inteligentnie.
- Pytanie! Na Wielki Wóz! Piękny, c'nie? - uśmiechnęła się, a ja zmarszyłam brwi.
- Na co kurwa? 
- Gwiazdy, Rose - odpowiedziała sucho.
- No to trzeba tak od razu... ty mi z jakimiś dziwnymi wozami wyjeżdżasz! - zaśmiałam się. Trish spojrzała na mnie z politowaniem.
- Niech ci będzie, ale to nie zmienia faktu, że są śliczne - stwierdziła patrząc jak naćpana w tę czarną pustkę. 
- Jesteś inna - oznajmiłam dosadnie.
- I nawzaje... Czy to nie jest przypadkiem Leon? - zmarszczyła brwi blondynka.
- Gdzie? - zaczęłam rozglądać się we wszystkich możliwych kierunkach.
- I... i Annie plus dwie osoby - mamrotała dalej.
- Gdzie, kurwa!? - krzyknęłam zniecierpliwiona, aż w końcu dziewczyna chwyciła moją głowę i nakierowała na tych dwóch pojebów. - Aaaa... oooo... Ale co oni... ?
- Serio nie załapałaś? - podniosła brew.
- Eeee...
- Kurna, poszli pozbierać zioła w pełni księżyca! - krzyknęła Trish.
- Oooo... czekaj co? 
- Najebali się.
- No rzeczywiście! - uśmiechnęłam się - Zawołam ją.
- Nie wiem czy to dobry...
- Annie popierdoleńcu! - wydarłam ryja, a Trish spojrzała na mnie kątem oka.

~ Kilkanaście sekund później~

- No i co? - zapytała blondynka.
- Nie słyszy mnie ;-;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz