sobota, 4 czerwca 2016

Nuda - Trish

Trish
O co chodziło tej Rose? Wyciągać mnie w środku nocy na spacer, bo nie mogła zasnąć? Cóż, przyjrzyjmy się plusom: miałam szansę ujrzeć piękne, bezchmurne niebo i upewnić się, że Annie jeszcze nie leży zgwałcona w jakimś rowie... w kawałkach!
~ rano ~
Nastała niedziela. Co robi cnotka w niedzielę?
1. Idzie do kościoła.
2. Ma na wszystko wyjebane.
Tak więc oto wierząca ja udała się do kościoła, grzecznie i z pokorą wysłuchała kazania, otrzymała błogosławieństwo, a potem wróciła do akademika.
~ jakiś czas później ~
- Nudzi mi się - rzekłam, wgapiając się w sufit.
- Życie - odparła Rose, która chyba już ochłonęła i była w stanie psychicznie zmierzyć się z przeszkodą, jaką była kanapka.
- Czyli nigdzie ze mną nie wyjdziesz? - zapytałam, znając już odpowiedź.
- Nope.
Z grymasem na twarzy założyłam ręce na piersi. Co ja mam zrobić ze swoim życiem? Z tego co wiem, Annie ma teraz kaca mordercę, więc nie będę jej nigdzie wyciągać. W tę sobotę zabawiła się na cały semestr. Alex też odpada. Dzwoniłam do niej i powiedziała, że w sumie już wczoraj wieczorem wyjechała oraz siedzi na jakimś zadupiu z rodziną. Zostali mi tylko chłopcy.
- Rose, wychodzę - stwierdziłam, po czym wzięłam telefon oraz portfel - W razie czego dzwoń.
Usłyszawszy jakieś mruknięcie, wyszłam z pokoju i już po chwili stałam przed drzwiami w bractwie. Zapukałam. Po dłuższej chwili w końcu skrzydło się uchyliło.
- Czego zno- - zza drzwi wyjrzał sfrustrowany Allen, ale gdy tylko spostrzegł, że to ja pukałam, przybrał normalny wyraz twarzy i wyprostował się.
- O, Trish - powiedział ze zdziwieniem - Co ty tutaj robisz?
- Szukam towarzystwa i uciekam przed nudą, kochany. Jesteś wolny? - palnęłam.
Reakcja była inna niż przewidywałam. Brunet oparł się o framugę drzwi, skrzyżował ramiona i chyba obruszył.
- Przecież masz Florenta - powiedział, marszcząc brwi - Wczoraj poszedłem z tobą, jednak chyba nie było to potrzebne.
W zdziwieniu otworzyłam szerzej oczy. On jeszcze się o to gniewał?
- No przepraszam, Allen. Co ty na to, byśmy w ramach przeprosin poszli tam gdzie ty chcesz? - wydusiłam z siebie, bawiąc się kolczykiem.
Nagle na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech. Zły uśmiech.
. . . To chyba nie była dobra decyzja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz